13 sierpnia 2010

Prolog


I co teraz zrobić z tym dzieciakiem? Ma jakąś rodzinę czy co? 

Takie szepty towarzyszyły pięcioletniej dziewczynce wyciągniętej właśnie z ruin domu w środku lasu. Pięknego domu. Zaczynało świtać, kiedy auror zaprowadził małą do samochodu podstawionego przez ministerstwo. Trzeba było wszystko jak najszybciej załatwić. 

Mężczyzna wsadził ją na tylne siedzenie i nawet się nie obejrzał. Nie znał się na dzieciach. W ogóle nie znał się na pocieszaniu, a pocieszanie dzieci wydawało mu się całkowitą abstrakcją. Modlił się, żeby tylko nie płakało. 

I faktycznie nie płakała. Patrzyła w stronę domu, dopóki ten nie zniknął za zakrętem, a potem już tylko śledziła wzrokiem białe kłębowisko dymu unoszącego się na tle różowego nieba. Do miasta było daleko, prawie godzina drogi, ale akurat z tym kierowca sobie poradził. Wystarczyło wcisnąć fioletowy guzik tuż obok tablicy rozdzielczej, a samochód stał się niewidzialny. Dziewczynka obserwowała przez chwilę, jak wehikuł mknął jak szalony, zmuszając drzewa i budynki do zeskakiwania mu z drogi, aż obraz za oknem z dzikiego i sielskiego drastycznie się zmienił. Widziała już kilka razy coś podobnego: strzeliste, oszklone wieżowce, wypielęgnowane parki, szerokie, kręte drogi, czerwone autobusy i ładne kamienice z białymi, mansardowymi oknami. Zatrzymali się właśnie przed jedną z nich. 

Przez całą drogę auror nie odezwał się do dziewczynki ani słowem i teraz też nie zamierzał tego zmieniać. Poczuł coś nieprzyjemnego w żołądku, kiedy chwycił małą rączkę i pociągnął ku wąskim frontowym schodom. Załomotał w drzwi tuż pod tabliczką z numerem 26, tym razem modląc się, by ktoś był w domu. Musiał przyznać — chociaż nie bez niechęci — że pod koniec sierpnia ludzie wciąż wyjeżdżają na wakacje. 

Zniecierpliwiony zapukał raz jeszcze. 

Świetnie, jeszcze tego mi było trzeba  obcego dzieciaka na głowie. I to jeszcze pół godziny po zejściu z dyżuru, utyskiwał w głowie, obserwując, jak mała skubała łuszczącą się farbę z framugi. 

Drzwi otworzyły się dopiero po trzecim pukaniu i w progu stanęła bardzo zaspana, pulchna kobieta w kraciastym szlafroku. Na widok znajomego M na uniformie automatycznie przygładziła papiloty, z których miejscami zaczynały się wymykać rude włosy. 

— O co chodzi? — zapytała, przecierając oczy.

— Rosalie Montgomery?

— Tak, o co chodzi?

— Peter Roberts, Biuro Aurorów. 

Pociągnął dziewczynkę za rękę i postawił w progu, a na twarzy pani Montgomery pojawił się cień zrozumienia. Co prawda nigdy nie poznała swojej siostrzenicy, ale wystarczył rzut oka na drobną, trójkątną twarzyczkę, burzę rudych włosów i okrągłe, niebieskie oczy, by rozpoznać w nich kopię swojej młodszej siostry. 

— Niech pan wejdzie i mówi. — Kobieta cofnęła się, by wpuścić ich do środka. — Co się stało? 

Zapytała tylko dla zasady, bo już się domyślała, CO się stało. Od początku wiedziała, że takie rzeczy nigdy dobrze się nie kończą, a zwłaszcza wtedy, kiedy w grę wchodzą małe dzieci. 

Stary auror jeszcze bardziej spochmurniał. Zignorował wskazany fotel i tylko pobieżnie przebiegł wzrokiem po dość przytulnym, niedużym salonie pełnym poduszeczek i bibelotów — tak odmiennym od pałacu, który dogaszali Brown i O’Neil. Mała księżniczka zdawała się niczego sobie z tego nie robić. Bez pytania usiadła na kanapie i utkwiła wzrok w Robertsie. Bardzo rozumny wzrok. W jego opinii zbyt rozumny jak na pięć lat. 

— Pani wie, czym się trudniła pani siostra? — zapytał szeptem, a Rosalie Montgomery skinęła głową. — No więc co mogę pani powiedzieć, jeśli nie weźmie pani dziecka do siebie, trafi do przytułku. Chyba że jej ojciec miał jeszcze jakąś rodzinę? 

Oczy kobiety zrobiły się prawie tak okrągłe, jak oczy dziewczynki. 

— Czyli Phyllis nie żyje — powiedziała równie cicho. — Tak, tak, tak, oczywiście, dziecko zamieszka z nami, ale… Phyllis była taka młoda… No tak, tak, ale przecież… Wiadomo, jak to się stało?

Nie była zrozpaczona, ale potrzebowała wypowiedzieć to na głos. 

Tymczasem mężczyzna wzruszył ramionami. 

— Nie jestem upoważniony do udzielania takich informacji, ale ktoś się pewnie dzisiaj z panią skontaktuje. No, to z mojej strony już chyba tyle. Aha! — Przystanął z ręką na klamce, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie miał ochoty na dłuższe pogaduszki. — Proszę, z łaski swojej, zachować… powstrzymać się przed rozmowami na temat pańskiej siostry i tego dzieciaka. 

Skinęła głową i Roberts natychmiast zniknął za drzwiami, więcej się na nią nie oglądając. Za oknem powoli narastał typowy poranny szum. Ludzie wstawali do pracy, otwierały się pierwsze sklepy, autobusy wyrzucały na przystankach pracowników z nocnych zmian. Zwyczajne późnowakacyjne nawyki toczyły się jak zwykle — nieświadome dwóch małych tragedii, do których doszło wiele mil od obrzeży stolicy. 

Tylko właśnie, zaświtało jej w głowie. Czy aby na pewno była mowa o tragedii? 

Obejrzała się na małą i zamiast wstrząsu doznała ulgi. Bez względu na to, czy Roberts miał prawo ją tu tak po prostu zostawić, czy nie, podjął najlepszą decyzję z możliwych. Pani Montgomery, owszem, była wstrząśnięta. Była wystraszona, zdezorientowana, nawet trochę zła, ale ani przez moment nie pomyślała o smutku. Podeszła do dziecka i ostrożnie przykucnęła przed kanapą. 

— Masz na imię Macy? — zapytała łagodnie. 

— Tak. To twój dom? 

Głosik miała czysty i dźwięczny, buzię bladą i czystą — bez śladu choćby jednej łzy. 

— Tak, to mój dom, a ja jestem twoją ciocią. Wiesz, kim jest ciocia? 

— Wiem. Muszę tu zostać, bo mama i tata umarli? 

Zmroziła ją bezpośredniość, z jaką dziewczynka to powiedziała.

— Chodź, zrobimy herbatę i położysz się spać. — Utrzymanie promiennego uśmiechu było dla pani Montgomery prawie fizycznie bolesne. — Zawsze najpierw dobrze jest wypić herbatę. 

Zabrała siostrzenicę do kuchni, powtarzając jakieś uspokajające frazesy, ale dziewczynka już więcej się nie odezwała. Grzecznie zjadła grzanki z dżemem i tak samo grzecznie zasnęła na kanapie. Bez wypytywania, bez komentowania, bez marudzenia. I pewnie gdyby nie powód, który sprowadził ją pod dach pani Montgomery, ta nawet by się ucieszyła, że gościła u siebie tak dobrze wychowane dziecko. Trochę zbyt poważne, ale naprawdę bardzo grzeczne. Słysząc męża krzątającego się w sypialni, powiedziała sobie, że z czasem na pewno wszystko się zmieni. Przecież ma dopiero pięć lat. 

Tak, dziecko przecież zapomni. 

W końcu co to jest — pięć lat. 

27 komentarzy:

  1. ~Morales
    13 sierpnia 2010 o 12:06

    (: Ciekawie.Prolog bardzo przypomina mi ten z Harry’ego Pottera.www.squirrels.blog.onet.plP.S. Jeśli możesz informuj mnie o kolejnych częściach w zakładce spam. Tak łatwiej mi ogarnąć, co czytałem, a co nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 sierpnia 2010 o 15:08
      Może i podobny xD Ale bohaterka nie będzie fanką Zakonu Feniksa xD I w ogóle się będzie różnić od niego xD

      Usuń
  2. ~Tula
    13 sierpnia 2010 o 14:17

    Biedna dziewczynka. Taka malutka, jeszcze ze swoim dziecięcym urokiem, a tu bum i trafia do zupełnie obcej osoby. Ona jest taka niezwykle spokojna, większość dzieci w jej wieku zrobiłoby awanturę, rozpłakało się i wrzeszczało. Opanowanie tej dziewczynki wydaje mi się takie nienaturalne i na pewno ma jakąś przyczynę. Jestem ciekawa jak akcja rozwinie się dalej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 sierpnia 2010 o 15:09
      Jej rodzice byli śmierciożercami. Musiała być spokojna. Jak każde dziecko przez śmierciożerców wychowane xD

      Usuń
    2. natalka1211@poczta.onet.pl
      13 sierpnia 2010 o 15:27

      Mnie się wydaje, że Draco Malfoy nie byłby taki spokojny, ugodowy i w pewnym sensie odważny.

      Usuń
    3. 13 sierpnia 2010 o 17:56
      Bo rodzice w pewnym sensie chronili go przed złowrogą aurą śmierciożerców. A bohaterki nie. Na razie nie zdradzę jej imienia xD

      Usuń
    4. ~Tula
      13 sierpnia 2010 o 19:00

      Dobra, więc na razie zostaje Bezimienną? Nie, to głupio brzmi. Dopóki nie podasz jej imienia to umownie będę nazywać ją Lilac {nie żadna Lily, tylko Lilac}. Jakoś mi do niej pasuje xd

      Usuń
    5. 14 sierpnia 2010 o 08:17
      To imię będzie pobrane z Mody na sukces, tak nazywała się moja ulubiona bohaterka. Nie, nie Bridget, tylko inna xD Heh, teraz będziemy ją nazywać lepiej „NN” xD

      Usuń
    6. ~Tula
      14 sierpnia 2010 o 21:21

      Nie oglądam Mody na sukces :D Właściwie ten serial wywołuje u mnie strach. Moim boginem byłyby płyty ze wszystkimi odcinkami.

      Usuń
    7. 15 sierpnia 2010 o 11:58
      A Moda to mój ulubiony serial. Już się nie mogę doczekać następnego odcinka, Brooke straciła prawo do opieki nad dziećmi, ha! xD

      Usuń
    8. ~Tula
      15 sierpnia 2010 o 19:43

      Serio? Wow, ja kiedyś widziałam demota ze ślubami jednej z tych bohaterek. Sporo ich było a większość z tym samym mężczyzną xd

      Usuń
    9. 15 sierpnia 2010 o 21:34
      No, weź sobie do wikipedii zobacz, ile nazwisk ma xD

      Usuń
    10. ~Tula
      16 sierpnia 2010 o 13:38

      Wolę nie ryzykować:D podziwiam cię, tych odcinków jest naprawdę mnóstwo!

      Usuń
  3. ~Olka
    13 sierpnia 2010 o 18:19

    Biedna jest ta dziewczynka,już nigdy nie zobaczy mamy………Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 sierpnia 2010 o 08:18
      Z drugiej strony, biorąc pod uwagę tok myślenia jej ciotki, to nawet i lepiej, bo „uchroni się ją” od działającego na nią zła, które siali jej rodzice śmierciożercy.

      Usuń
  4. ~Rozz
    13 sierpnia 2010 o 18:58

    Już nie moge się doczekać żeby wiedzieć kto to. A ta bitwa to Bitwa o Hogward czy jakoś wcześniej. Życzę Weny i mam nadziej że ten blog bedzie równie cudowny i uzależniający co poprzednie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 sierpnia 2010 o 08:33
      Heh, jeszcze się dobrze akcja nie zaczęła, a już się nasówają pytania, póki co, bez odpowiedzi. Nie, do bitwy o Hogwart jeszcze daleko. To była bitwa tuż po zniknięciu Voldemorta. Ta, w której zginął Evan Rosier. A akcja toczyć się będzie na początku 4 części, no, możę i 5 i tak dalej, jeśli zdecyduję się tak przedłużyć życie bohaterce xD

      Usuń
  5. ~NinaX
    14 sierpnia 2010 o 12:07

    Trafiłam tu przypadkiem i pewnie zostanę, bo prolog bardzo mi się spodobał i zaciekawił ;) Co też z tego może wyniknąć? Hmm. Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział ;)[waniliowe-serce][slowami]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 sierpnia 2010 o 12:18
      Pierwszy rozdział pojawi się 17 sierpnia prawdopodobnie o 17:17 xD

      Usuń
  6. ~nicole .
    15 sierpnia 2010 o 08:16

    Szalejesz Frozen! xDJeszcze jeden blog? xDProlog strasznie tajemniczy. ;-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 sierpnia 2010 o 11:38
      No pewnie, jeśli ktoś się zdyscyplinuje, to też tak będzie potrafił xD

      Usuń
  7. ~Caitlin
    15 sierpnia 2010 o 14:12

    Mmm, podobne do początku HP, ale mnie się bardziej podoba ten…. xDNie jestem taka pewna, czy to szok spowodował u dziecka takie milczenie… Ale jeśli Rosalie będzie okazywać jej miłość, to może wyrosną z niej ludzie xDCałuuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 sierpnia 2010 o 16:40
      Tak, jej ciotka będzie dla niej bardzo dobra, główna bohaterrka będzie bardzo uczuciową osobą, ale będzie do wszystkiego podchodzić jak prawdziwa arystokratka (w końcu jej rodzice nimi byli).

      Usuń
  8. ~Shizza
    16 sierpnia 2010 o 14:42

    Dziewczynkę umieszczają w domu ciotki, jak już osoby komentujące przede mną słusznie zauważyły, podobnie jak Harry’ego. Liczę, że jeśli Rosier zginął ok.1980, to główna bohaterka będzie od Harry’ego trochę starsza? Większość głównych bohaterek opowiadań, które nie wywodzą się z książek, są w szkole na tym samym roku co on, więc może tutaj jakaś odmiana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 sierpnia 2010 o 14:45
      Jakbyś zgadła xD To mogę zdradzić, bohaterka będzie w ostatniej klasie w Hogwarcie. Wiecie, specjalnie zrobiłam coś na wygląd prologu w Potterze, żeby pokazać kontrast bohaterki i Harry’ego. Są jak dwie zupełnie inne osoby xD Jutro pierwszy rozdział, więc sami zobaczycie xD

      Usuń
  9. anabelle14
    16 sierpnia 2010 o 17:38

    [SPAM] Nowa ocenialnia Imperium Krytyki otwarta! Jeśli chcesz, zgłoś swojego bloga do oceny już dziś! Pozdrawiam, Anabelle. [imperium-krytyki]

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Nikasia
    21 stycznia 2014 o 16:48

    Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek i szczerze powiem, że zaczyna się ciekawie :) różni się od historii, które dotychczas czytałam.

    OdpowiedzUsuń