19 grudnia 2011

18. Urodzinowe życzenie cz.2

Po jakichś dziesięciu minutach Crouch odezwał się do mnie:
         - Dlaczego nic nie mówisz? Kiepsko wyglądasz, źle się czujesz?
         - Nie, po prostu nie chcę się wtrącać, nic nie wiem o quidditcha. Nie przeszkadzajcie sobie, jeszcze trochę posiedzę i idę spać – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się tak szczerze, jak tylko mogłam. Crouch nalał sobie i Nelly jeszcze wina. Nie było mocne, opróżnili już prawie całą butelkę. To fakt, więcej z pewnością wypiła blondynka. Kto jak kto, ale ona pić potrafiła. W pewnej chwili zaproponowała:
         - Jeszcze nigdy nie słyszałam, jak grasz. Może zagrasz nam coś? To takie romantyczne.
Bez słowa obróciłam się na stołku i rozprostowałam ramiona. Uwielbiałam Chopina, co też im zagrałam*. Nie przepadałam za jego chimeryczną postacią, ale przyznać musiałam: facet miał talent. Był mugolem, a potrafił zaczarować muzyką niczym doskonały czarodziej.
Trwało to kilka minut, wybrałam utwór radosny, ale i spokojny. Romantyczny, jak sobie tego życzyła Nelly. Gdy skończyłam, Barty rzucił jakiś komplement, po czym udał się do łazienki. Blondynka poprosiła mnie, bym odprowadziła ją do sypialni dla gości.
         - Na początku myślałam, że Barty mnie spławia, był też taki moment, kiedy wydawało mi się, że interesuje się tobą, ale chyba między nami zaiskrzyło – wyznała z uradowaną miną. Ja również się uśmiechnęłam.
         - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – odparłam. Ślizgonka na moment przestała szczerzyć zęby.
         - Cały wieczór jesteś jakaś smutna…
         - Wydaje ci się. Zmęczył mnie ten dzień, miałam cudowne urodziny, dziękuję, że przyszłaś – przerwałam jej i pozwoliłam się uściskać.
         - I pomyśleć, że gniewałam się na ciebie, bo jakiś głupi podrywacz się w tobie zauroczył – dobry humor znów sprawił, że uśmiechnęła się szeroko. – Gdyby nie ty, nie poznałabym Barty’ego. Czuję, że coś z tego będzie. Dobranoc.
I zniknęła za drzwiami, zanim zdążyłam odpowiedzieć. Z ciężkim westchnieniem zeszłam na dół, by po nich posprzątać. Wylałam dwie zimne kawy do zlewu, butelkę po winie wyrzuciłam do kosza. Czułam się podle, jakbym była żeńskim odpowiednikiem Glizdogona. Cóż, wychodzi na to, że niedługo z Nelly zamienimy się sypialniami. Jakże mogłabym odebrać jej to szczęście? Mówię szczerze. Kochałam ją tak, że jedyną rzeczą, jaką mogłam teraz zrobić, to najnormalniej w świecie odpuścić. Usunąć się w cień. Ale, jeśli Barty zacząłby się spotykać z Nelly, pozwoliłby mi tu nadal mieszkać? On pewnie tak, był w końcu dżentelmenem, lecz Ślizgonka na pewno nie, była bowiem bardzo zazdrosna nie tylko o swoje sprawy, ale i ludzi. Oboje naprawdę do siebie pasowali. Nelly była niezwykle ładną dziewczyną, seksowną i otwartą, a Bartemiusz… dłużej nie mogłam się oszukiwać, był przystojnym mężczyzną, delikatnym i inteligentnym.
Crouch wyszedł z łazienki, wycierając włosy ręcznikiem. Najwyraźniej bardzo mu zależało na tym, aby szybko doprowadzić się do porządku.
         - Gdzie jest Nelly? Poszła spać? – zapytał.
         - Tak. Ja też już pójdę – mruknęłam. Skierowałam się w stronę schodów i chciałam wejść na górę, ale ten zacisnął palce na moim nadgarstku.
         - Myślałem, że zamienisz się ze mną pokojami na tę noc.
         - Po co? Przecież już się dobrze rozumiecie z Nelly – odparłam. – Jeśli cię odwiedzi, to chyba nie będziesz mieć nic przeciwko.
Crouch uniósł wysoko brwi, słysząc to.
         - Wiem, ale wolę być tej nocy nienękany. Nie chciałbym sprawić jej przykrości.
         - Cieszę się, że polubiłeś Nelly – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Crouch objął mnie, ale nie wyczułam w tym uścisku nic, oprócz przejawu przyjaźni. A może mi się wydawało? Jeśli kiedykolwiek czuł do mnie coś więcej, Nelly skutecznie wymazała mu to z pamięci.
Odsunęłam się od niego, pożyczyłam mu dobrej nocy i zamknęłam się w jego sypialni. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Było to chyba idealne miejsce na umiejscowienie domu. W oddali słychać było serenady świerszczy, niebo usiane było gwiazdami, powietrze przesycone aromatem kwiatów. Alice miała rację, przez swoją nieśmiałość tylko tracę. Nelly kiedyś też była taka, ale wydawało mi się, że trochę grała. Pod wpływem uczucia do Shelbotta porzuciła tę skorupę i wyszła do ludzi jako piękny motyl. A ja wciąż tkwiłam w kokonie jako tłusta gąsienica. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę tak żałować tego, co straciłam. Zwykle starałam się być ignorantką w niektórych sprawach.
Zsunęłam się z parapetu i położyłam się do łóżka. Mimo tych wszystkich ponurych myśli, byłam zmęczona. W nadziei, że sen przyniesie mi ulgę, zamknęłam oczy.
         Coś obudziło mnie jakieś pół godziny później. Drzwi otworzyły się, a podłoga zaskrzypiała cicho. Nie poruszyłam się, dopóki Nelly nie podeszła do łóżka. Kiedy tylko materac ugiął się nieco pod jej ciężarem, usiadłam gwałtownie i chwyciłam różdżkę, której koniec zapłonął ostrym blaskiem. Przerażona blondynka cofnęła się aż pod drzwi.
         - Co tutaj robisz? – zapytałam, wciąż jeszcze nie do końca rozbudzona.
         - Pomyliłam ten pokój z łazienką, wybacz – odpowiedziała. Tak, dobre łgarstwo, ale raczej nieskuteczne. Pokiwałam jednak głową na znak, że rozumiem.
         - Łazienka jest po drugiej stronie – mruknęłam i opadłam z powrotem na poduszki.
         - Eee… czy to nie jest czasami pokój Barty’ego? – zapytała, zanim wyszła. – Nie wiesz, gdzie on jest?
         - Może poszedł się przejść? W dzień przecież nie może, bo go szukają.
Podziękowała i wyszła z pokoju. Chwilę potem usłyszałam spuszczaną dla niepoznaki wodę w sedesie. Ukryłam twarz w poduszkach, łzy popłynęły mi z oczu. Bartemiusz miał rację, Nelly miała zamiar do niego przyjść. Ale w sumie dom nie był przecież wielkim zamczyskiem, jeśli chciałaby go znaleźć, po prostu mogłaby wejść do sypialni naprzeciwko pokoju gościnnego. Nie powstrzymałam jej przed niczym, w końcu i tak byłam sobie sama winna. Może gdybym powiedziała jej całą prawdę, gdybym nie pieprzyła o moich „braterskich” uczuciach do niego, nie byłoby całej sprawy. Ale czy na pewno? Nelly to osoba, która po trupach dąży do celu. Wątpię, by uszanowała moje uczucia. Kochała mnie, to było pewne, ale była też typową Ślizgonką. Najpierw dbała o swoje sprawy, później o cudze. A ja miałam na tyle miękkie serce, by ustąpić.

*

         Następnego ranka obudziło mnie swędzenie i ból na twarzy, szyi i ramionach. Pomyślałam sobie, że to przez wczorajsze poparzenie, więc to zignorowałam. Poszłam do łazienki, by się umyć i ubrać. Już nauczyłam się nie patrzeć w lustro, więc i tego dnia nawet w nie zerknęłam. Ubrałam starą bluzkę z krótkimi rękawami i dżinsy. Tego dnia nie wybierałam się nigdzie, więc nie potrzebowałam się stroić. Udałam się do kuchni, aby przygotować śniadanie. Była dopiero ósma, więc nie przypuszczałam, że Barty czy Nelly wstaną tak wcześnie. Jajecznicę zjadłam samotnie, oparta o zlew. Od wczorajszego wieczora humor mi się nie zmienił, wciąż byłam tak samo apatyczna.
Pół godziny później na schodach rozległy się wesołe rozmowy, a po chwili w kuchni zjawił się Bartemiusz, za nim weszła Nelly. Przez chwilę przyglądali mi się, po czym parsknęli śmiechem. Blondynka opadła na krzesło, nie mogąc się uspokoić, Crouch zaś podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie, żeby mi się lepiej przyjrzeć.
         - Spałaś przy otwartym oknie? – zapytał, z trudem powstrzymując się od śmiechu. Wyciągnął z szafki małe lusterko i podetknął mi je pod nos. Całą twarz i szyję miałam w czerwonych bąblach. Zupełnie zapomniałam o buszujących na zewnątrz komarach! Nic dziwnego, że tak zareagowali na mój widok. Poczułam się okropnie, oczy wypełniły mi się łzami. Bez słowa szybkim krokiem udałam się do łazienki, by zlikwidować te ukąszenia. Zajęło mi to dwadzieścia minut. Wróciłam do kuchni, nerwowo wycierając oczy. Crouch i Nelly siedzieli przy stole i rozmawiali przyciszonymi głosami.
         - Co chcecie na śniadanie? – zapytałam takim tonem, jakby nic się nie stało.
         - Wszystko, co zrobisz, będzie cudowne – odpowiedział Barty. Cóż, skoro tak chciał, to zrobię coś, do czego nie potrzeba wiele myśleć. Posmarowałam dżemem kilkanaście upieczonych tostów, zrobiłam dwie gorące herbaty i postawiłam to przed nimi. Znów poczułam się jak skrzat domowy.
Kiedy skończyli jeść, Bartemiusz wstał, ujął moją dłoń i ucałował ją kilkakrotnie.
         - Nikt nie gotuje tak świetnie jak ty – powiedział. Uśmiechnęłam się ciepło i za pomocą różdżki odesłałam czyste już naczynia do szafki. Nelly oświadczyła, że idzie do łazienki. Wyczułam w niej rozdrażnienie.
         - Mówiłam, że się polubicie – odezwałam się, kiedy trzasnęły drzwi.
         - Tak, to przyjemna dziewczyna. Ładna i w ogóle… ale wciąż jej nie ufam – odparł. – I co, przyszła w nocy?
         - Przyszła. Bardzo się zdziwiła, kiedy mnie tam zobaczyła. Nie szukała cię później?
         - Nie. Co dzisiaj będziesz robić? – spytał, ale tylko wzruszyłam ramionami. Sama nie wiedziałam, jak chciałam spędzić ten dzień. Nelly pewnie zostanie tu dłużej, w końcu Barty nie narzekał już na nią. Czasu pewnie będzie im aż brakowało.
Jakieś dziesięć minut później blondynka opuściła łazienkę. Jej wygląd zapierał dech w piersiach, przynajmniej w moim wypadku. Była jak piękny, barwny ptak. We włosach miała magicznie przytwierdzone paciorki, ubrana była w błękitną koszulę zapiętą tak, że dokładnie było widać jej dekolt i ładnie zarysowane, dość duże piersi, białe szorty i japonki. Kiedy się obróciła, zauważyłam przebijające się z tyłu czerwone majtki z cekinami i koralikami.
         - I jak? – zapytała.
         - Przepięknie. Idę do ogrodu, muszę podlać wszystkie kwiaty, bo jest strasznie sucho. Chcesz mi pomóc? Ale musisz uważać, żeby się nie ubrudzić.
         - Jasne! Będę uważać!
I oboje opuścili dom, pozostawiając mnie w kuchni. Czułam się podzielona. Jedna połowa mnie cieszyła się, że Barty polubił Nelly, ale druga nie mogła się pogodzić z tą ignorancją. Nigdy nie przejmowałam się za bardzo, kiedy ludzie nie zwracali na mnie uwagi. Ukryłam twarz w dłoniach, oddychając głęboko, by się nie rozpłakać. Na nic to się nie zdało, gorące łzy płynęły mi po policzkach wbrew mojej woli. A kiedy już zaczęły, nie mogły przestać.
Po kilku minutach odetchnęłam głęboko i otarłam łzy. Dobiegł mnie śmiech Nelly. Odwróciłam głowę w stronę okna. Blondynka kopała małą łopatką dołek, a Barty pomagał jej nią operować. Rugą rękę opierał o jej biodro. Z ciężkim westchnieniem wróciłam na swoje krzesło i położyłam policzek na chłodnym blacie stołu. Byłam zmęczona, w sumie mogłam zamknąć na chwilę oczy, odpocząć… Nie lubiłam tak dusznej pogody, gorąca…
Z sennego odrętwienia wyrwał mnie wysoki, dziewczęcy pisk. Zerwałam się z krzesła, przerażona i wbiegłam do ogrodu. Nelly klęczała na trawniku i ściskała swój nadgarstek. Na policzkach błyszczały jej łzy. Barty natychmiast do niej doskoczył.
         - Co się stało? – zapytałam. Crouch rzucił mi trochę rozczarowane spojrzenie.
         - Nic. Złamała paznokieć – mruknął i zwrócił się do Nelly bardzo troskliwym, wręcz groteskowym tonem: - Już po wszystkim, zaraz to naprawię.
Różdżką odczarował jej paznokieć, po czym wyciągnął z kieszeni chusteczkę i zaczął osuszać jej oczy tak ostrożnie, jak tylko mógł, nie rozcierając jej makijażu.
Wróciłam do kuchni, by przygotować im coś do picia. Nelly pobiegła za mną, aby umyć ręce. Pomyślałam sobie, że zaleciało mi tu trochę Alice, ale nic nie powiedziałam.
         - Nie pogniewasz się, jeśli zostanę tu jeszcze przez kilka dni? – zapytała.
         - Nie, możesz tu mieszkać, ile chcesz, jeśli tylko Barty się zgodzi – odparłam. – Co chcecie na obiad?
         - Ooo, nie, dziś ja gotuję. Barty najwidoczniej lubi dziewczyny, które dobrze radzą sobie w kuchni – odpowiedziała szybko. – Idź i odpocznij sobie.
Wyprowadziła mnie z kuchni i posadziła na kanapie w salonie. Kiedy tylko wyszła, usiadłam przy fortepianie i natychmiast zaczęłam grać. Chciałam, by było to coś odzwierciedlającego moje uczucia. Nie znałam ani autora, ani tytułu, ale pewna byłam, że gdzieś już to słyszałam. Jakimś cudem wczoraj Crouch chciał pić, by nie musieć patrzeć na Nelly, a teraz po prostu nie mógł od niej oderwać oczu. To było dla mnie niepojęte. A podobno to kobiety są niezdecydowane.
Grałam i grałam, sama dodając coraz to nowe wątki. Kiedy już się tak wciągnęłam, potrafiłam męczyć fortepian godzinami. A tego dnia uderzałam w klawisze z wyjątkową intensywnością. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i oplótł ramionami moją talię.
         - Dlaczego jesteś dzisiaj taka smutna? – zapytał Crouch i musnął ustami mój kark. – Nie kłam, że jesteś zmęczona. Od wczoraj dziwnie się zachowujesz.
Całował delikatnie moją szyję. Przez chwilę mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, było nawet miłe, ale w końcu poczułam się, jakbym była piątym kołem u wozu… jakbym się pchała między nich.
         - Kiedy Nelly wyjedzie, to ci wszystko opowiem – odpowiedziałam cicho. – Ale powiedz mi jeszcze jedno. Dlaczego nagle ją polubiłeś? Co się stało?
         - Pomyślałem sobie, że może lepiej jest być z nią w dobrych stosunkach. To miła dziewczyna, mówiłem ci. Ale jest po prosto twoją przyjaciółką. Zależy mi na tobie, a nie na…
         - No, obiad gotowy. Może łaskawie przyjdziecie do kuchni?
Barty odwrócił się i objął mnie w talii.
         - Ciekawy jestem, jak ci poszło – odparł i zwrócił się do mnie: - A ty się już nie smuć.
Uśmiechnął się i pogłaskał ręką moje ramię. Po tych jego słowach poczułam się lepiej, chociaż gdyby wzrok przyjaciółki mógł zabijać, byłabym już martwa. Zasiedliśmy do stołu. Było tylko jedno dawnie w postaci pieczonej ryby z przyprawami, ale w końcu, jak się później dowiedziałam, była to jej pierwsza potrawa. Miałam co prawda pewne obawy co do niej, ale postanowiłam tego nie komentować. Kiedy przełknęłam pierwszy kęs, prawie natychmiast zadrapało mnie w gardle, a ja zakrztusiłam się. Barty uderzył mnie w plecy, ale to nic nie dało. Chwyciłam szklankę wody, żeby to wszystko popić. Nie dość, że ryba była bardzo sucha, to jeszcze tak pikantna i ostra, że myślałam, że wypali mi dziurę w przełyku. Otarłam załzawione oczy i wypiłam jeszcze łyk wody.
         - P-przepraszam – wychrypiałam. – Nie spodziewałam się, że będzie to takie pikantne.
Blondynka zmroziła mnie samym spojrzeniem.

         Pod wieczór, zanim słońce zaszło, udaliśmy się we trójkę na spacer. Komarów nie było jeszcze tak dużo, ale z lasu co jakiś czas wylatywały nietoperze. Nelly nie okazywała do mnie niechęci, ale czułam, że coś jest na rzeczy. A ona czekała tylko na odpowiedni moment.
Szliśmy polną drogą w stronę wioski, po lewej stronie mając pola z rosnącą już pszenicą, po lewej zaś – pachnący las. Słońce już powoli chowało się za horyzontem, barwiąc niebo na przeróżne odcienie czerwieni i złota. Barty kazał nam chwilę zaczekać, a sam wszedł w las. Kiedy zniknął między drzewami, poczułam, że to chyba ten moment. Nie myliłam się. Nelly zatrzymała się gwałtownie. Ja zrobiłam to samo.
         - Słuchaj, obserwowałam cię dzisiaj bardzo uważnie – powiedziała śmiertelnie poważnym głosem, patrząc mi prosto w oczy. – I wydaje mi się… tylko się znów nie obrażaj… że chcesz mi odebrać Barty’ego.
Na początku byłam w takim szoku, że nie byłam w stanie przemówić, uniosłam tylko brwi.

___________
Ten rozdział pisało mi się cudownie. Nie powiem, byłam dla Macy wredna, że kazałam jej to przeżyć, ale to jest konieczne, by fabuła się rozwijała. Teraz pewnie Nelly nie znosicie, co? Tak, wiem, w tym odcinku tez jej nie lubię.
A tak poza tym, to bardzo, BARDZO przepraszam, że nie pisałam. Od sierpnia. Zła Frozenka. Ale jestem w drugiej klasie liceum, w tym roku kończą mi się prawie wszystkie ścisłe przedmioty, więc mam dużo nauki, poza tym mój chłopak mieszka w innej miejscowości i widzimy się tylko w weekendy. Wybaczycie mi? Nadchodzą święta, więc postaram się poprawić xD

* pod dwoma gwiazdkami znajdują się linki do muzyki. 

35 komentarzy:

  1. ~Mirabella
    19 grudnia 2011 o 18:28

    Pierwsza? ;o Nie powiadomiłaś mnie, o! Idę czytać. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Mirabella
      19 grudnia 2011 o 18:43

      Dobra. A ja Nelly nie nie lubię, ale też za nią nie przepadam. Wprowadziła dość dużo zamieszania, a ja bardzo lubię takie spory. Cóż, czyżby zapowiadało się się wojnę pomiędzy dwoma przyjaciółkami? A może Macy znowuż odpuści? Eh, ta dziewczyna jest w stanie zrobić wszystko dla Nelly, a ona chyba zaczyna to perfidnie wykorzystywać. Albo po prostu jest ślepa. Na szczęście pod koniec przejrzała na oczy, choć nie do końca. Przecież Barty nigdy nie był jej, o! On jest Macy i koniec, kropka. ;DCudny szablon ;D Fortepian… mam szczególny sentyment do owego instrumentu. ;)Czekam na nn! I Wpisz mnie do informowanych ;pPozdrawiam, Mirabella [melodia-wiecznosci]

      Usuń
    2. 19 grudnia 2011 o 18:55
      Hahaha, będzie jeszcze większy chaos, ooo tak xD

      Usuń
    3. ~Mirabella
      19 grudnia 2011 o 18:58

      Nawet nie wiesz jak się cieszę xD A może Nelly będzie się dobierać do Barty’ego, a Macy ich nakryje? A może Nelly nakryje Macy i Barty”ego? xD Jeezu ;o Chyba za dużo seriali się naoglądałam…

      Usuń
    4. 19 grudnia 2011 o 19:03
      A może Nelly będzie dobierać się do Macy i Barty je nakryje? ;>

      Usuń
    5. ~Mirabella
      19 grudnia 2011 o 19:04

      Przerażasz mnie xD

      Usuń
    6. 19 grudnia 2011 o 19:05
      A co Ty myślałaś, że to będzie takie proste opowiadanie, że wszyscy będą żyli długo, szczęśliwie i zgodnie z zasadami Kościoła? xD

      Usuń
    7. ~Mirabella
      19 grudnia 2011 o 19:11

      Te, nie wyjeżdżaj mi tu z kościołem xD Dziś przez dwie godziny mi rodzice kazanie prawili, czemu nie chodzę na msze. xDAle wracając. Najlepiej, żeby wszyscy się do wszystkich dobierali, jakkolwiek dziwnie to brzmi xD Przynajmniej byłoby ciekawie ;D

      Usuń
    8. 19 grudnia 2011 o 21:32
      E, jak chcesz poczytać „modę na sukces” to na Siostrzenicę zapraszam xD

      Usuń
    9. ~Mirabella
      21 grudnia 2011 o 08:09

      A wiesz, że czasami mam ochotę przeczytać jeszcze raz siostrzenice ? xD

      Usuń
    10. 21 grudnia 2011 o 20:20
      To w sumie nie jest głupi pomysł, ale dopiero jak poprawie początkowe rozdziały xD

      Usuń
    11. ~Mirabella
      21 grudnia 2011 o 20:36

      No to powodzenia xD

      Usuń
    12. 19 grudnia 2011 o 18:45
      Nie? Jakim cudem? Podawaj mi tu jeszcze raz adres bloga xD

      Usuń
    13. ~Mirabella
      19 grudnia 2011 o 18:47

      http://www.melodia-wiecznosci.blog.onet.pl ! :D

      Usuń
    14. 19 grudnia 2011 o 18:57
      Dzięki, za moment go zapiszę w linkach xD

      Usuń
  2. ~dingus13
    19 grudnia 2011 o 18:49

    Rewelacja :D Tak jak tobie się lekko pisało, tak mnie czytalo :)Tak też sądziłam. Pewnie znajdzie Bartego i jej przyjaciółkę w dwuznacznej sytuacji i będzie piekło xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 grudnia 2011 o 18:56
      Kto, Macy ich zastanie? Hahaha, może ;>

      Usuń
  3. ~Semirkowa
    19 grudnia 2011 o 18:52

    Hej ;))) Nelly jest bardzo wredna i ja bym ją wyrzuciła z domu ;))) ona działa na nerwy. Rozdział bardzo mi sie podobał..pozdrawiam ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 grudnia 2011 o 18:56
      Hmmm, fakt. Ale ja jeszcze troszkę namieszam, ok? xD

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      19 grudnia 2011 o 18:59

      ok ;)) hahaha ;))) Nelly będzie jeszcze bardziej znienawidzona ;))) ale jestem ciekawa co ona odwali ;))

      Usuń
    3. 19 grudnia 2011 o 19:02
      No, nie tylko ona xD

      Usuń
  4. ~olka
    19 grudnia 2011 o 19:25

    Stało się……..Barty polubił Nelly ………..Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 grudnia 2011 o 21:41
      Ej, no nie róbmy z tego takiej tragedii xD

      Usuń
  5. ~nikly
    20 grudnia 2011 o 19:37

    dobraa, wierzę, że między Barty’m a Macy będzie dobrze. ciekawy wątek ale MAcy jest niestety zbyt mało pewna siebie. W tym momencie powinna ściąc Nelly jakąś ciętą ripostą. : D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 grudnia 2011 o 20:46
      Wiadomo, ale nigdy nie zaszkodzi namieszać xD

      Usuń
  6. ~Sheirana
    20 grudnia 2011 o 19:43

    Gdzie powiadomienie, ja się pytam?! xDA rozdział jak zwykle super, Nelly mnie wkurza jak cholera i taką przyjaciółkę to bym wypchnęła przez okno z piątego piętra. Mam nadzieję, że dostanie za swoje, bo nie cierpię takich ludzi xDPozdrawiam.[sheirana]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 grudnia 2011 o 20:52
      Powiadamiałam xD Na 100% xD A widzisz, Macy wciąż wierzy jej ślepo xD

      Usuń
    2. ~Sheirana
      20 grudnia 2011 o 22:15

      No to ja nie wiem, albo Onet mi zżarł komentarz albo coś Ci się pokręciło xD

      Usuń
    3. 21 grudnia 2011 o 20:28
      Onet to już świętami żyje, pewnie zżarł xD

      Usuń
    4. ~Sheirana
      21 grudnia 2011 o 21:09

      Możliwe xD Już się opycha komentarzami, potem będzie się odchudzał, twierdząc, że blogi nie istnieją albo lista postów jest pusta xD

      Usuń
    5. 22 grudnia 2011 o 17:27
      On się już odchudzał, jeszcze przed świętami xD Normalnie posta nie można było przez kilka dni opublikować xD

      Usuń
  7. ~Kira
    23 grudnia 2011 o 14:40

    Po pierwsze śliczny szablon, wręcz mnie urzekł. Masz talent do robienia szablonów jak i pisania bloga. Przeczytałam rozdziały i jestem pozytywnie zaskoczona;) Nienawidzę Nelly. Jest strasznie fałszywa… i za wszelką cenę chce pozbyć się rywalki czyli Macy. Macy jeszcze nie przejrzała na oczy, ale nie jest łatwo pozbyć się przyjaciółki, którą bardzo się szanowało. A Barty dał się uwieść Nelly… jestem ciekawa reakcji Macy ;) jak na razie jest obojętna. Zobaczymy, co będzie pózniej. Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział ;** everything-scares.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 grudnia 2011 o 22:04
      Czyli osiągnęłam oczekiwany skutek xD

      Usuń
  8. ~Caitlin
    30 grudnia 2011 o 16:34

    Łaaa, dopiero teraz mogłam wejść i przeczytać :)Wspaniale. Nelly chyba się w końcu doigra, nawet Macy ma swoje granice cierpliwości…Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 stycznia 2012 o 17:43
      Hahaha, akuratnie. Macy jeszcze nie raz przejedzie się na wielce „przyjaźni” z Nelly xD

      Usuń