Siedział w pustym, ciemnym domu z
kieliszkiem czerwonego wina w ręku. Ogień buzujący w kominku był jedynym
źródłem światła. Kiedy Macy nie było, powróciły nieprzyjemne wspomnienia
związane z tym miejscem. Działo się tak dlatego, że był lekko podchmielony. Nie
zamierzał już pić tego wieczora. Była dopiero dziewiętnasta, a on już odczuwał
przyjemną senność. Nie zamierzał jednak kłaść się jeszcze spać, bardzo lubił to
uczucie. Ogień głośno trzaskał w kominku, pochłaniając żarłocznie duże kawałki
drewna. Macy nie było już dwa dni, bardzo za nią tęsknił i chciał, aby już
wróciła. Lubił się z nią kochać, ale skoro ona wolała teraz zaczekać z tym do
ślubu, z chęcią to szanował. Największą radość sprawiało mu poczucie, że jest z
nim szczęśliwa.
Ktoś załomotał
do drzwi. Huk spowodował, że Barty wyrwał się z rozkosznego odrętwienia.
Pukanie było zbyt gwałtowne jak na Daphne. Ona zawsze stukała lekko koniuszkami
palców i czekała cierpliwie. Podszedł i otworzył drzwi, wpuszczając do środka
powiew mroźnego powietrza. Na początku widział jedynie w słabym blasku sylwetkę
niższą i smuklejszą niż on sam. Jej właściciela rozpoznał dopiero po głosie. A
właściwie, to właścicielkę.
- Wpuścisz mnie do środka?
- Nelly? Co ty tu robisz? - zapytał,
odsuwając się, aby mogła przejść, po czym zamknął drzwi i zapalił w salonie
jedną oliwną lampkę. Blondynka wyglądała naprawdę pięknie, nawet on musiał to
przyznać. Zdjęła długi, czarny płaszcz, powiesiła go na drewnianym kołku i
usiadła na kanapie, rozglądając się dookoła. Na jej jasnych, jedwabistych
włosach lśniły płatki śniegu, błyskawicznie zamieniające się w migoczące
kropelki wody. Ubrana była w uroczą, czarną, prostą sukienkę z długimi
rękawami, sięgającą aż do kostek, na nogach miała czarne, skórzane trzewiki ze
srebrnymi klamrami. Umalowana była w pasujący do kreacji, delikatny sposób,
dookoła niej zaś unosił się słodki zapach kwiatowych perfum. Czerwone usta
kusiły barwą i kształtem wydatnej, dolnej wargi.
- Gdzie jest Macy? - zapytała
niewinnie.
- Jest u ciotki, nie będzie jej kilka
dni - odparł i usiadł na krześle naprzeciwko niej.
- Kurde. No trudno. Nie masz nic
przeciwko, żebym na chwilę została? Jest bardzo zimno.
- Jasne, zostań, ile chcesz. Napijesz
się czegoś? Może wina?
Blondynka skinęła
głową, a Crouch machnął różdżką. Na niskim stoliku pojawiły się dwa kieliszki i
butelka z czerwonym trunkiem. Napełnił je po brzegi, podał jeden Nelly, z
drugiego sam upił duży łyk.
- I co, jak się wam wiedzie? Czarny Pan
nie wysłał cię na żadną misję? - spytała, obserwując go uważnie.
- Na razie działa ostrożnie, by nie
wywołać niepotrzebnego rozgłosu. Poza tym wie, że Macy jest w ciąży i mnie
potrzebuje - odparł. Zauważył, że ostatnie zdanie wywołało na twarzy dziewczyny
lekki, prawie niezauważalny skurcz. Zignorował to. - A u ciebie? Dobrze ci się
żyje? Wyglądasz znakomicie.
Nelly
uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- Dziękuję. Złota mi nie brakuje, ale
czuję się samotna. Dolejesz mi?
Barty zrobił
to natychmiast. Rubinowy płyn wypełnił kielich aż po brzegi. Nelly wypiła go
jednym haustem i poprosiła o następną kolejkę. Crouch w międzyczasie osuszył
swój puchar. Zaabsorbowani swoim towarzystwem nawet nie zauważyli, że pół
wysokiej butelki było już opróżnione. Dla blondynki nie stanowiło to jednak problemu.
Wstała, podeszła do stojącego w kącie barku i wyciągnęła z niego pękatą butlę z
grubego szkła, wypełnioną bursztynowym, migotliwym płynem. Wiedziała, co dobre
i przede wszystkim - skuteczne. Odrzuciła korek i napełniła kieliszki, uwodząc
uśmiechem.
- Nie powinienem, ale w sumie w takim
towarzystwie nie wypada odmówić... - mruknął i chwycił szklankę, po czym wypił
jednym haustem jej zawartość. Skrzywił się, wzbudzając tym samym śmiech
dziewczyny. Był praktycznie o samym śniadaniu, więc alkohol zaczął działać
szybko.
- Dziękuję bardzo, muszę powiedzieć, że
jesteś milszym człowiekiem, kiedy nie ma Macy - zauważyła, dolewając mu whisky.
- Hmm, może nie milszy, ale... Raczej otwarty. Lepiej się z tobą rozmawia.
Z uśmiechem
patrzyła, jak Crouch wlewa w siebie kolejną szklankę trunku. Był już
wystarczająco pijany, ale nie na tyle, by zgodzić się na wszystko. Dlatego
dolała mu jeszcze.
- Tak sobie myślę, czy nie przyłączyć
się do Czarnego Pana. Dobrze czaruję, jestem kompetentna... gorąco tu -
odezwała się i rozpięła trzy srebrne guziki. Biel delikatnie zarysowanych
piersi tworzyła idealny kontrast z głęboką czernią sukienki. Pomyślała sobie,
że jeżeli dzisiaj tego nie zrobi, to już nigdy się jej nie uda. Dlatego wypiła
ostatni kieliszek whisky i dolała Barty'emu. On pił już mechanicznie, nie mogąc
na niczym skupić rozbieganego wzroku. Wszystko przed oczami mu migało, nie
wiedział, gdzie się znajduje. Nie miał pojęcia, kto pomaga mu się podnieść i
gdzie prowadzi. Poddał się tej osobie bez słowa sprzeciwu.
*
Rano obudził się z okropnym bólem
głowy. Miał porządnego kaca, niczego z poprzedniego wieczora nie pamiętał,
jedynie delikatne, kobiece dłonie prowadzące go po schodach na górę. Czuł się
jeszcze bardzo senny, mimo całego dyskomfortu po nadużyciu alkoholu, słońce za
oknem przyjemnie go grzało, a pościel była tak miękka... Mógł tak leżeć przez
wieki. Dopiero po kilku minutach, kiedy już doszedł do siebie, uświadomił
sobie, że jest całkiem nagi. Przesunął ręką w prawą stronę i natknął się na
równie nagie, kobiece ciało. Delikatność skóry była mu znajoma.
- Macy - mruknął, nie otwierając oczy.
Przytulił się do dziewczyny i uśmiechnął.
- To nie Macy. A Nelly może być?
Crouch zerwał
się tak gwałtownie, że o mało nie spadł z łóżka. Podciągnął kołdrę aż pod
brodę, patrząc z przerażeniem na leżącą obok, całkowicie odprężoną blondynkę.
Była trochę zaspana, gładkie włosy miała w nieładzie, a na ustach uśmiech.
- Co ty tu robisz? - zapytał z
pretensją w głosie.
- A co, nie pamiętasz? Byłeś naprawdę
cudowny, nigdy nie miałam takiego seksu - odpowiedziała.
- Co? Nic nie pamiętam, jaki seks?
- To fakt, ze mną można stracić rozum.
Mogę ci przypomnieć wczorajszy wieczór, jeśli chcesz - przysunęła się do niego
i zaczęła całować jego szyję, ale on zaparł się rękami. Słowa Nelly wciąż do
niego nie docierały. Odetchnął kilkakrotnie. Chciał trzeźwo pomyśleć, ale czuł
się jeszcze trochę pijany. Nie pamiętał zupełnie nic, a gdyby cokolwiek zaszło,
to by o tym wiedział. Znał uczucie po dobrym seksie, a teraz, pomijając kaca,
czuł się zupełnie tak, jak wczoraj. Nic się nie zmieniło. Chociaż Nelly od
dawna marzyła o spędzeniu z nim nocy. Nie potrafiłaby aż tak łgać. Musiał do
siebie dopuścić tę smutną prawdę. Zdradził Macy z jej najlepszą przyjaciółką.
Na początku był w takim szoku, że nie rozumiał tej myśli.
- Proszę cię, wyjdź, muszę pomyśleć -
powiedział. Blondynka zrobiła urażoną minę, ale zaproponowała tylko:
- Zrobię ci śniadanie, zejdź za chwilę.
Ubrała wiszący
na krześle szlafrok Macy i opuściła sypialnię. Crouch zaczął szukać szaty,
myśląc gorączkowo. Był takim dupkiem, że aż zabrakło mu wyzwisk, by siebie nimi
określić. Ręce trzęsły mu się okropnie, kiedy zapinał guziki koszuli. Czuł do
siebie obrzydzenie. Pewien był, że Macy mu tego nie wybaczy. Nie miał pojęcia,
jak jej o tym powiedzieć, ale najbardziej bał się tego, jak zareaguje. Nie
chciał, żeby się denerwowała, choć on sam zasługiwał na karę. Nie mógł się
pogodzić z myślą, że mógł ją stracić przez głupią sytuację, której nawet nie
pamiętał.
Zszedł na dół
w jeszcze gorszym nastroju, niż wcześniej. Nie miał ochoty na jedzenie i w
ogóle go nie obchodziło, że sprawił przykrość Nelly. Czuł go niej ogromną
niechęć.
- Czym się przejmujesz? Było cudownie,
dobrze mi z tobą... Powinieneś się cieszyć - odezwała się i oparła biodrem o
zlew.
- Dobrze się czujesz? Zdradziłem Macy z
jej pożal się Boże przyjaciółką, a ty mi mówisz, że jest cudownie! - krzyknął,
całkowicie wyprowadzony z równowagi. Blondynka tylko wzruszyła ramionami.
- Więc jej tego nie mów. Zdarzyło się,
trudno, Macy nie musi wiedzieć - mruknęła i podeszła do niego, żeby go
pocałować, ale on odsunął ją jedną ręką. Nie chciał jej już nigdy więcej
dotykać. Mimo swojej urody, obrzydzała go. Jej propozycja oburzyła go, ale
natychmiast się opanował. Postanowił szybko znaleźć wyjście z tej trudnej
sytuacji. Wstał i zaczął krążyć po kuchni, w żołądku czując nieprzyjemną
pustkę.
- Nie ma takiej opcji, Macy musi się
dowiedzieć, nasz związek nie będzie budowany na kłamstwie. Nie wierzę, że ty
jako jej najlepsza przyjaciółka możesz sugerować coś takiego! Od początku
wiedziałem, że jesteś fałszywa. Po prostu słów mi brakuje - warknął.
Najbardziej
się bał, że Macy od niego odejdzie. Był winny i zasługiwał na karę, ale nie
mogli się rozstać. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego do żadnej dziewczyny.
Zawsze najważniejszy był dla niego Czarny Pan, ale odkąd między nim i Macy
zaiskrzyło, już nie mógł sobie wyobrazić dalszego życia bez niej. Wiedział, że
z żadną inną kobietą nie będzie mu tak dobrze, jak z nią. Przeklinał siebie za
to, że tak straszliwie namieszał w ich szczęściu. Liczył tylko na to, że Macy
zostanie z nim chociaż ze względu na dziecko. Był rozdarty między dwoma
decyzjami. Albo pozwolić jej odejść i oboje będą nieszczęśliwi, a ich dziecko
nie będzie miało ojca, albo będzie nadal walczył, by dała mu drugą szansę i
męczyła się z nim. Była wrażliwa i naprawdę bał się jej reakcji.
- Robisz z igły widły. Wracam do domu,
muszę się przebrać. Ale wrócę, jeśli chcesz - głos Nelly zabrzmiał jak zza
mgły.
- Nie. Wyjdź, muszę sobie to wszystko
przemyśleć. Sam. Dobrze by było, gdybyś już Macy nigdy nie zawracała głowy.
Zostaw ją w spokoju - odparł martwym, pozbawionym emocji głosem.
Dziewczyna
uniosła wysoko brwi, ale nic nie powiedziała, tylko udała się na górę, gdzie
zostawiła ubrania. Barty opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. Czuł się
strasznie, nie miał pojęcia, jak mogło do tego dojść. Uroda Nelly nigdy nie
robiła na nim wrażenia, wczorajszego wieczora również. Nie próbował się
usprawiedliwiać, nie. Nie wiedział, co robić. Pić, nie pić, powiedzieć Macy
zaraz po jej powrocie, czy odczekać trochę? Może lepiej zrobić to wieczorem?
Wtedy zostałaby w domu i przez noc mogłaby ochłonąć, przemyśleć wszystko...
Postanowił walczyć o ich związek, nie mógł tak łatwo odpuścić.
*
Grudzień dobiegał już końca, kiedy
wrócił do domu. Spędziłam z wujostwem cudowne pięć dni, ale postanowiłam zrobić
Barty'emu niespodziankę, więc przybyłam dwa dni wcześniej. Otworzyłam różdżką
drzwi, wtoczyłam do środka kufer i zdjęłam płaszcz. Crouch pojawił się w holu,
kiedy tylko powiesiłam go na haku. Spoważniałam, gdy zobaczyłam wyraz twarzy
ukochanego.
- Coś się stało? - zapytałam z
niepokojem.
- Nic, tęskniłem za tobą - mruknął z
wymuszonym uśmiechem i przytulił mnie. Wyczułam w tym geście jakąś dziwną
sztywność. Coś musiało się wydarzyć, on nie potrafił przede mną tego ukryć.
Postanowiłam jednak dać mu czas, w końcu sam mi powie. Poszłam na górę się
rozpakować. Zauważyłam, że wszystko jest idealnie wysprzątane, nie tylko w
naszej sypialni, ale i w pozostałych pokojach. Tak sądzę, że bardzo się nudził,
skoro wziął się za prace domowe. Albo coś go trapiło. Kiedy zeszłam z powrotem
na dół, zastałam go w kuchni.
- Zjesz coś? - zapytał.
- Nie, jestem po obiedzie. U ciotki jadłam.
Co robiłeś, jak mnie nie było? Dobrze się bawiłeś?
Przez jego
twarz przebiegł cień niepewności i zafrasowania. Był wspaniałym śmierciożercą,
ale mnie nie potrafił okłamywać. Natychmiast się orientowałam, że nie mówił
całej prawdy, ale nigdy na niego nie naciskałam. Zawsze sam odnajdywał moment,
kiedy wyznać swoje grzechy.
- Raczej się nudziłem. Czarny Pan na
razie nie potrzebuje mojej pomocy. Wiesz, dawniej, zanim jeszcze stracił moc,
pragnął zdobyć przepowiednię z jednej z sal w Departamencie Tajemnic. W tym
roku zamierza znów spróbować i ja nie jestem mu potrzebny, nie mam żadnych
informacji na ten temat, jestem poszukiwanym zbiegiem...
Uśmiechnął się
i machnął leniwie różdżką, a talerze zabłysły czystością i poukładały się równo
na półce, jeden na drugim. Za oknami powoli robiła się szarówka, mimo że była
dopiero piętnasta. Świąteczny nastrój jakoś zniknął, ulotnił się, ale wszystkie
ozdoby wciąż wisiały i stały na widoku, choinka płonęła dziesiątkami świec.
Barty obiecał, że następnego dnia wszystkie zaniesie z powrotem na strych.
Usiadłam w fotelu w salonie i wyciągnęłam książkę. Chciałam poczytać, odprężyć
się...
Crouch
oświadczył, że musi się przejść, po czym ubrał się i bez słowa wyszedł.
Zdziwiło mnie trochę jego nerwowe zachowanie, ale nie przejęłam się tym.
Zaczęłam się
martwić dopiero około godziny ósmej wieczorem, kiedy przygotowałam kolację, a
jego nadal nie było. Wrócił dopiero dwadzieścia minut później, cały obsypany
śniegiem i przemarznięty. W milczeniu obserwowałam, jak powoli zdejmuje buty i
płaszcz. Był spięty i zmartwiony, to było widać na pierwszy rzut oka. Zrobiło
mi się go szkoda, ale byłam też ciekawa, czym się tak bardzo frasuje.
- Długo cię nie było, co się stało?
Tęskniłam za tobą - podeszłam do niego, objęłam go rękami w pasie i pocałowałam
krótko w policzek. Tak sądzę, że musiało wydarzyć się coś złego, jeszcze nigdy
go takiego nie widziałam.
- Ja za tobą też, nawet sobie nie
wyobrażasz, jak bardzo - mruknął, gładząc moje włosy. - Chodź, musimy jeszcze
porozmawiać.
Bardzo mi się
nie spodobał ton jego głosu. Był poważny, śmiertelnie poważny, jakby trochę
przepraszający i z poczuciem winy. Usiadłam na kanapie, on na krześle, na
przeciwko mnie. Przez krótką chwilę milczał, po czym przemówił:
- Kilka dni po twoim odejściu
odwiedziła mnie Nelly. Niby przyszła do ciebie, ale postanowiła zostać. Dużo
wypiliśmy i coś między nami zaszło... Ja nic z tego nie pamiętam, ale skoro
Nelly tak mówi... obudziłem się obok niej, sam nie wiem, jakim cudem mogło do
czegokolwiek dojść. Macy, kocham cię, naprawdę.
Przez moment
nie rozumiałam, o czym do mnie mówił. Jego słowa nie docierały do mnie,
podobnie jak i inne bodźce. Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, że
po twarzy płyną mi łzy. Kiedy już mój mózg przewertował te informacje, byłam w
stanie się odezwać.
- Ty i Nelly. Ty i moja najlepsza przyjaciółka.... Jak mogłeś mi to zrobić?
Mój głos
zabrzmiał obco. Sucho i ostro, bez choćby odrobiny drżenia. Serce w mojej
piersi waliło mocno, niespokojnie.
- Przepraszam, wiem, że to nie
wystarczy, ale...
- Nie - przerwałam mu stanowczo. - Nie
chcę tego słuchać. Jest mi przykro, że tak mnie nie szanujecie. Oboje.
Wstałam.
Chciałam opuścić ten dom tak, jak stałam, tłumaczenia Bartemiusza nic mnie nie
obchodziły. Czułam do niego niechęć i żal, tak sądzę, że nigdy nie będę w
stanie mu wybaczyć. Nie chodziło mi już o zdradę, ale o to, że zamieszał w nią
Nelly.
- Proszę cię, nie odchodź. Damy radę,
poradzimy sobie z tym...
- Spałeś z moją najlepszą przyjaciółką,
do cholery, nie mieści mi się w głowie, jak w ogóle mogłeś nam to zrobić! -
przerwałam mu i odepchnęłam go od siebie. Nie mogłam znieść jego dotyku. Nawet
łzy nie wywołały we mnie litości. Szybko otarłam przezroczyste kropelki z
policzków, czułam, że bardzo chciał zachować zimną krew, ale jakoś mu to nie
wychodziło. Emocje w nim szalały, ale zignorowałam to. Co z tego, że mnie
kochał, skoro potrafił to spieprzyć jedną głupotą. Gdybym się nie bała o
dziecko, zaczęłabym go okładać pięściami, po czym wybiegłabym w śnieg i zimno,
jak najdalej od tego miejsca.
- Ja nic nie pamiętam... nie mówię, że
Nelly kłamie, ale nigdy bym czegoś takiego nie zrobił, sam nie wiedziałem, co
się dookoła mnie działo... Proszę cię, nie zostawiaj mnie, bo oszaleję - w jego
głosie słychać było najprawdziwszą rozpacz, niemalże szaleństwo. Nie wiem, na
ile to ubyło udawane, a na ile prawdziwe, ale odetchnęłam głęboko, odwróciłam
się na pięcie i wbiegłam po schodach na piętro, gdzie zamknęłam się w sypialni.
Długo płakałam, kiedy przeszła mi pierwsza wściekłość, poczułam tak okropną
bezsilność, że nie mogłam spać.
Całą noc nie
zmrużyłam oka. Zastanawiałam się, kto bardziej zawinił. Ja, Nelly czy
Bartemiusz. Mnie nie było w domu, a Crouch ma słabą głowę. To blondynka go
upiła, sama mogła pewnie w siebie wlać jeszcze drugie tylu. Natychmiast
skorzystała z okazji, żeby namieszać. Sama już nie wiedziałam, do kogo mieć
pretensję. Bardzo chciałam jej znów wybaczyć, ale cała moje skrwawione serce i
zraniona dusza krzyczały pod jej adresem obelgi. Już nie chciałam jej znać, ale
ostatkiem sił próbowałam miłosiernie przebaczyć. Znowu. Czy miało to jakiś
sens? Rana była zbyt świeża. Muszę to na spokojnie przemyśleć. Teraz czułam się
tak samotna i opuszczona, jak nigdy dotąd.
Łzy płynęły mi po twarzy praktycznie do
rana, a oczy piekły niemiłosiernie. Około piątej zasnęłam, zmęczona nieustannym
cierpieniem. Leżałam z głową opartą o wezgłowie łóżka, kiedy powieki mi opadły,
obudziłam się zaś niecałe dwie godziny później, nakryta kocem, pośród miękkich
poduszek. Czułam zmęczenie, ale usłyszałam skrzypnięcie podłogi, więc szybko
odwróciłam się. Barty nachylał się nade mną. Miał ciemne cienie pod oczami,
twarz szarawą i wyglądał na bardzo zmęczonego życiem. Ten widok ani trochę mnie
nie zmiękczył. Nie miałam siły na wykłócanie się, więc tylko odwróciłam się na
drugi bok. Nie chciałam go widzieć. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem, kiedy
pochylił się, żeby pogładzić lekko moje ramię i ucałować w policzek.
Zignorowałam to, choć poczułam, że skóra pali mnie w miejscu, gdzie mnie
dotknął.
- Macy, ja...
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Przepraszam, nie chciałem cię budzić.
Porozmawiamy później, dobrze?
Nie
odpowiedziałam mu, tylko nakryłam się szczelniej kołdrą i zamknęłam oczy.
Drażniła mnie jego obecność, od wczorajszego wieczora nic się nie zmieniło,
byłam na niego wściekła. Słów mi brakowało, żeby określić moją niechęć. Bardzo
chciałam to wszystko naprawić, ale czy był jakikolwiek sens? Bartemiusz okazał
całkowity brak wierności, nie jest ważne, że tego nie chciał. Liczy się tylko
to, co zrobił. Nelly zaś udowodniła, zresztą po raz kolejny, jak bardzo mnie
nie szanuje. To ją najbardziej obwiniałam. Chciała mi zniszczyć życie i dopięła
swego. A najgorsze jest to, że kochałam ją i ufałam najbardziej na świecie.
Chciałam jej wybaczyć, ale bałam się, że nie będę w stanie.
Zeszłam na dół około godziny
dziewiątej. Starałam się zasnąć, ale nie mogłam. Całkowicie zignorowałam
stojącego przy zlewie Croucha, robiącego herbatę. Machnął różdżką, a kubek
wylądował przede mną.
- Zaraz będą tosty - poinformował mnie
pokornie.
- Dziękuję - odparłam suchym,
bezbarwnym głosem i upiłam łyk. Herbata była gorąca i słodka, taka, jaką
czasami lubiłam, ale dziś mi nie smakowała. W ogóle nie czułam głodu, żołądek
wypełniał mi palący żal. W milczeniu zjadłam jednak jednego tosta z dżemem, po
czym wstałam i udałam się do łazienki, gdzie zamknęłam się na klucz. Nie
chciałam rozmawiać z Crouchem. Do czego innego to mogło doprowadzić, jak do
moich łez i nerwów? Bardzo chciałam tego uniknąć. Kiedy w końcu wyszłam, ubrała
w czarną szatę, Barty czekał na mnie cierpliwie w holu. Zaprowadził mnie do
salonu, gdzie usiadłam na krześle i skrzyżowałam ręce na piersiach. On sam
opadł na kanapę naprzeciwko mnie i przez moment przyglądał mi się, aż nie przerwałam
tego milczenia:
- Chciałeś porozmawiać, w takim razie
słucham. Mów. Nie mogę na ciebie patrzeć.
- To zrozumiałe. Ale mogłabyś dać nam
jeszcze jedną szansę. Przyrzekam, że już nigdy nie będziesz przeze mnie
cierpieć. Chciałbym, żeby między nami było tak, jak dawniej - rzekł. W jego
oczach zobaczyłam szczery żal i prośbę. Gdyby nie to, że okazał mi totalny brak
szacunku, byłoby mi go nawet trochę szkoda. Westchnęłam ciężko.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? Że
zapomnę o tym i wrócimy do porządku dziennego? Muszę to wszystko przetrawić,
poczekać, aż się z tym pogodzę... Bardzo mnie zawiodłeś, Barty - odpowiedziałam
spokojnie, panując nad łzami, które cisnęły mi się do oczu, a głos załamywał
się okropnie.
- Ja rozumiem, mnie też jest ciężko, bo
wiem, że cię rozczarowałem... Już nigdy się nie spotkamy z Nelly, nie będzie
nas niepokoić. Przebaczysz mi to? Przynajmniej spróbuj. Nie możemy pozwolić,
żeby ta dziewczyna zniszczyła nasz związek. Oboje jesteśmy silni i poradzimy
sobie.
Uśmiechnął się
lekko w sposób dodający otuchy. Milczałam. Ponoć czas leczy rany. Nigdy nikt
mnie tak nie zranił, więc nie wiedziałam, czy w końcu poczuję ulgę. Może
musiałam spaść na samo dno, aby nareszcie się od niego odbić? Ale przecież nie
miałam nic do stracenia, mogłam spróbować mu wybaczyć, choć to zapewne będzie
trudne. Ale chyba lepiej było spróbować zawalczyć o nasz związek, niż odpuścić
bez żadnej próby ratowania go, ku satysfakcji Nelly.
- Nie wiem. Ja bardzo bym chciała, żeby
to po mnie spłynęło, ale nie potrafię. Może czas to wszystko wyleczy, ale póki
co... nie chcę na ciebie patrzeć. Na Nelly tym bardziej - westchnęłam.
I tak się właśnie działo. Barty sypiał
na dole, na kanapie, starał się nie wchodzić mi w drogę, choć usiłował też
robić wszystko, aby ułatwić mi życie. Teraz to on sprzątał i wykonywał
wszystkie prace domowe, co bardzo mi odpowiadało, ponieważ robiłam się coraz
grubsza. Nie dopuszczałam go tylko do gotowania.
Kiedy pierwszy
raz odwiedziła nas Daphne, wszystko jej opowiedziałam. Nie płakałam ani nie
krzyczałam, tylko mówiłam pozbawionym emocji głosem. Wampirzyca słuchała tego w
milczeniu, a jej oczy robiły się coraz większe. Gdy skończyłam, przemówiła
bardzo współczująco:
- Nie mogę w to uwierzyć. I tak po
prostu mu wybaczyłaś? Przecież zdradził cię z twoją najlepszą przyjaciółką!
Westchnęłam
ciężko.
- Wiem. Ale postanowiłam dać mu drugą
szansę. Dla dobra dziecka. Nelly zaś już nie chcę widzieć. Nigdy. Dobrze widzę,
że Barty naprawdę żałuje. A ona... nawet się nie odezwała. Chciała to przede
mną zataić, żeby z nim dalej romansować, ale on ją spławił - odparłam. Kiedy
tylko myślałam o blondynce, ogarniała mnie wściekłość. Bardzo chciałam się z
nią spotkać i wykrzyczeć jej to wszystko w twarz. Wszystkie moje żale,
pretensje i złość. A potem dać jej w twarz.
- Tylko mi nie mów, że chcesz jej znów
przebaczyć. To, co zrobiła, było karygodne, nie zasługuje na miano twojej
przyjaciółki - oświadczyła oburzona Daphne. Nic na to nie odpowiedziałam.
Dobrze wiedziałam, że to prawda, ale gdzieś w głębi serca wciąć miałam
nadzieję, że ta cała sytuacja to jakiś głupi żart. Pragnęłam, aby nagle Nelly i
Barty krzyknęli prima aprilis. W
zimie. Byłam żałosna. Naiwna, pokrzywdzona dziewczyna.
Nadszedł mroźny styczeń. Śniegu było
całe mnóstwo. Dokładnie w takich chwilach jak ta cieszyłam się, że jestem
czarownicą. Wystarczyło jedno machnięcie różdżką, a śnieg znikał sprzed furtki.
Od Nelly nie dostałam ani jednej informacji, ale to może i lepiej. W końcu
jarzący, ostry ból stępiał nieco, a ja zaczęłam traktować Bartemiusza o wiele
cieplej, ale wciąż była między nami bariera, której nie chciałam łamać. Gdyby
nie ta okropna sytuacja, planowalibyśmy teraz ślub. A tak... ja nawet nie
chciałam o tym słyszeć, Crouch zaś bał się wspomnieć słowem na ten temat.
- Jeśli chcesz, możemy gdzieś wyjechać
- zaproponował pod koniec stycznia. Siedziałam w fotelu przed kominkiem i
czytałam "Proroka Codziennego". Uniosłam głowę znad gazety i
zmierzyłam go przeciągłym spojrzeniem.
- No nie wiem, a jeśli Czarny Pan
będzie cię potrzebował? Przecież wezwał cię w tamtym tygodniu. Dajmy na razie
temu spokój, dobrze? Jak już urodzę, pomyślimy nad wakacjami - odparłam.
Przez
większość dni albo leżałam na górze w sypialni lub w salonie na kanapie, albo
siedziałam w fotelu przed kominkiem. Barty nie pozwalał mi pracować, a jego
wzrok, kiedy wstawałam, mógł przestraszyć. Nudziło mi się niemiłosiernie, ale
wiedziałam, że lepiej zniosę siedzenie w domu, gdzie za oknem sypał śnieg, a
oddech zamieniał się w parę, niż w domku na plaży.
Crouch
pogładził czule mój brzuch. Nigdy mu tego nie zabraniałam, chciałam, żeby
pokochał to dziecko, zanim się jeszcze urodzi. Bałam się tego momentu, nie
miałam pojęcia, jak opiekować się dzieckiem. A nie zamierzałam angażować ciotki
w jego wychowanie. Chciałam, żeby popierało Czarnego Pana, jak ja i Barty.
Rosalie natychmiast zaczęłaby mu wpajać szlachetne zasady Zakonu Feniksa. Nie
wiem, co bym zrobiła, gdyby zachowało się jak moja ciotka i zaczęło nagle
popierać Dumbledore'a.
- Słuchaj... Nie chcę znów poruszać
tego tematu, ale po tym, co się stało... jakie ono będzie nosić nazwisko? -
zapytał Crouch. Znów rzuciłam mu osobliwe spojrzenie.
- Twoje. Jesteś jego ojcem i wiem, że
chciałeś mieć, że się tak wyrażę... potomka
- odparłam. Wiedziałam, że kiedyś o to zapyta. Twarz nieco mu się
rozluźniła, a on pocałował lekko wierzch mojej dłoni. Nie zaprotestowałam,
czułam dużą potrzebę odrobinę czułości. Ale kiedy pozwalałam pocałować się w
policzek, jakby ogromny kolec wbijał mi się w żołądek.
Mimo to
pozwoliłam Bartemiuszowi wprowadzić się z powrotem do sypialni. Zasypiałam co
prawda odwrócona do niego plecami, ale już sama jego obecność mi wystarczała.
Namiętność była skutecznie tłumiona przez ciążę, ale obawiałam się, co może się
wydarzyć, kiedy dziecko przyjdzie na świat. Nie wiem. Wciąż nie mogłam pozbyć
się wizji Bartemiusza i Nelly w lubieżnym uścisku pośród pościeli...
___________
Przepraszam, ale musiałam to zrobić.
Wiecie, że tutaj każde zdarzenie coś znaczy, więc musicie mi po prostu zaufać.
Nie mam worda w komputerze, tylko jakiś inny program, więc muszę chodzić do
biblioteki, żeby publikować rozdziały, dlatego tak rzadko to robię, nie tylko
tutaj, ale i na innych blogach. Dedykacja dla Kiry :*
~Patrycja.
OdpowiedzUsuń10 października 2012 o 21:27
Nie wiem co o tym myśleć…Barty z Nelly…Choć to pewnie ta Nelly to wymyśliła, specjalnie zrobiła tak by Crouch myślał że naprawdę coś zaszło.Mam nadzieję że Macy i Barty w końcu się pogodzą i wezmą ślub, a Macy urodzi ślicznego synka. Bo chcę żeby to był chłopczyk xDCzekam na news.
11 października 2012 o 18:57
UsuńMuahahaha, a skąd wiesz, czy to będzie chłopak? ;>
~olka
OdpowiedzUsuń11 października 2012 o 15:20
Barty i Macy chyba się pogodzą i wezmą ślub.
11 października 2012 o 18:58
UsuńDziewczyny zazwyczaj nie wybaczają zdrad :D
~_Wika_
OdpowiedzUsuń11 października 2012 o 17:08
sporo tego jest, ale to i lepiej, bo dłużej się czyta =) Fajnie, że dodałaś nowy rozdział. Nelly znowu namieszała, a Macy przez ciążę ma teraz mnóstwo czasu do rozmyślania. Ciekawa jestem jaki będzie dalszy rozwój wypadków…
11 października 2012 o 18:59
UsuńEj! Myślałam, że mnie zganicie za to, co zrobiłam, a tu tylko ciekawość wyrażacie :<
~Enigmatyczna
OdpowiedzUsuń12 października 2012 o 21:36
W momencie, gdy weszła Nelly, mogłaś skończyć ten rozdział. Naprawdę nic by na tym nie stracił. Ten inny program który masz zamiast Worda, to OpenOffice?
12 października 2012 o 22:41
UsuńCzemu nic by nie stracił? Oczywiście, każdy wiedział, jak się to potoczy, ale chodzi o przyjemność czytania, a nie mechaniczne poznawanie fabuły. Ja tak sądzę i moi czytelnicy zapewne w większości też. Tak, to chyba ten program.
~Enigmatyczna
Usuń13 października 2012 o 18:50
Dziwne masz pojęcie przyjemności czytania. Jak treść jest tak skonstruowana, że fabułę poznaję mechanicznie, to co przyjemnego w dalszym czytaniu? Owszem, można przeczytać, z nudów. Ale czy ktokolwiek kiedykolwiek będzie chciał do tego opowiadania wracać? OpenOffice też jest fajnym programem do pisania, nie pisze się wcale gorzej niż w Wordzie…
14 października 2012 o 12:16
UsuńTo, że Ty nie będziesz chcieć, nie znaczy, że wszyscy mają taki sam gust, jak Ty xD Znam osoby, które ostatnio odkryły SCP (a wiesz, ile ma rozdziałów i jak jest zagmatwane), nadrabiają i mówią, że naprawdę im się to podoba. Każdy ma inny gust, a gdybym chciała, żeby opowiadanie podobało się każdemu, to musiałabym być chyba Bogiem. Jest tyle opinii, ile ludzi xD Nie, mnie się ten program nie podoba, jestem sentymentalna, od kiedy zaczęłam pisać na komputerze, tak zawsze toważyszył mi word, a więc nie przywykłam do Offica. Denerwuje mnie to, że nie ma stron, tylko niekończąca się lista, nie podoba mi się, że kiedy wklejam tekst na bloga, wszystkie akapity mi znikają… Z wordem nie miałam tego problemu.
~Kira
OdpowiedzUsuń15 października 2012 o 14:50
A mi się rozdział bardzo podobał, zgadzam się z opinią Frozenki. Według mnie najlepiej jest dokładnie przedstawianie danej sytuacji niż zatrzymywać się w połowie. Wtedy ciężko jest zrozumieć czytelnikowi o co chodzi w rozdziale. Sama tak robiłam w swoich opowiadaniach. Właśnie w taki sposób ciekawiej ukazujemy sytuacje, odczucia bohaterów, to jest fajne, możemy razem z nimi to przeżywać, ja bynajmniej tak mam :D a Frozenka to jeszcze tak świetnie pisze, że aż się uśmiecham. No cóż. Dzięki za dedykację :) długo mnie nie było, ale myślę, że nadrobię:) aaa…. Nelly jest na mojej czarnej liście :)
15 października 2012 o 16:36
UsuńWiadomo, każdy ma swoje priorytety i lubi coś innego, ale przekonywanie kogoś na siłę do swoich poglądów nie jest fajne :) Dlatego nie opowiadam się po stronie jednego z Czytelników, bo wszystkich Was wielbię tak samo xD Czy wciąż mnie krytykujecie, czy nie.